niedziela, 9 marca 2014

Odszedł... [*]

Omijam bloga z daleka, ale są takie chwile w życiu, kiedy muszę wyrzucić z siebie żal i smutek i do tego właśnie jest dla mnie to miejsce.
Pisałam Wam o  moim wujku - bracie mojego taty... Dziś 0 17.10, po 2,5 roku choroby odszedł, aby dołączyć tam na Górze do swojego ojca, a mojego dziadka... Wszystko zaplanował, do końca był świadomy... Wczoraj czuł, że jego godziny są policzone, więc powiedział, że każdy, kto chce się z nim pożegnać ma przyjechać. Długo biłam się z myślami, najzwyczajniej w  świecie brakowało mi odwagi, aby do niego pojechać, ale dzięki mojemu mężowi zebrałam się w sobie i pojechaliśmy się z Nim pożegnać. To, co zobaczyłam na miejscu pozostanie w mej pamięci do końca życia... Z rosłego mężczyzny pozostało małe ciałko, kości powleczone skórą... Takiego cierpienia na twarzy jeszcze nigdy nie widziałam... Wujek mnie poznał, gdy weszłam do jego pokoju skinął na mnie głową...pocałowałam Go w czoło, a On tak mocno ścisnął mi dłoń... Przy jego łóżku klęczące dzieci i żona... tulące się do Niego, głaszczące, całujące jego schorowane ciało... Ich rodzina to dla mnie wzór, cudowni małżonkowie, którzy patrzyli na siebie z miłością i pięcioro fajnych dzieciaków... Wujek z Ciocią mieli w czerwcu obchodzić 25 rocznicę ślubu. On wiedział, że nie doczeka, dlatego też wczoraj, gdy starczyło mu jeszcze na to sił wręczył Cioci bukiet kwiatów i odnowił przysięgę małżeńską. Potem wręczył kwiaty swojej matce i trzem córkom, a synów pobłogosławił.
Odszedł, choć miał dopiero 46 lat... Zasnął otoczony dziećmi, rodzeństwem, trzymając za rękę żonę... Odszedł z uśmiechem na ustach...

Na zawsze pozostaniesz w mej pamięci... [*]

To dla ciebie Wujku... Wierzę, że tam na Górze będzie Ci przyświecać taka właśnie tęcza... Do zobaczenia!