piątek, 24 grudnia 2010

Z życzeniami do Was pędzę

Aby Święta były wyjątkowymi dniami w roku,
by choinka w każdych oczach zalśniła blaskiem,
By kolacja wigilijna wniosła w serca spokój
a radość pojawiała się z każdym nowym brzaskiem.
By prezenty ucieszyły każde smutne oczy,
by spokojna przerwa ukoiła złość
By Sylwester zapewnił szampańską zabawę,
a kolędowych śpiewów nie było dość!

Wszystkiego najlepszego dla Was moje Kochane!!!

niedziela, 19 grudnia 2010

Już po...

...i nawet nie było tak strasznie. W szpitalu stawiłam się o godzinie 9.00. Ku mojemu zdziwieniu zostałam od razu przyjęta na izbie przyjęć, a spodziewałam się, że będę długo czekała na przyjęcie. Po załatwieniu wszystkich formalności zostałam skierowana na oddział ginekologiczno - położniczy. Gdy tak szłam korytarzami naszego szpitala, powróciły wszystkie wspomnienia związane z narodzinami Hanulki. Na oddziale zgłosiłam się do pielęgniarek, a one skierowały mnie na badanie do ordynatora (to lekarz, który prowadził moją ciążę). Ten osłuchał mnie i analizując moje wyniki badań krwi stwierdził, że jestem pełnokrwistą kobietą :) Następnie usiadłam na krzesełku i wraz z kilkoma innymi kobietkami czekałam na chirurga - onkologa. Facet spóźnił się ponad godzinę, ale biorąc pod uwagę to, że musiał dojechać ponad 100km i warunki atmosferyczne jestem w stanie mu to wybaczyć. Lekarz i pielęgniarka, która z nim przyjechała byli bardzo sympatyczni. Cały czas mnie zagadywali i rozśmieszali. Sam zabieg trwał ok 15 min, ponieważ guz, który mi usuwano był dość duży. Teraz jestem trochę obolała, ale cieszę się, że ten etap mam za sobą. W lutym czeka mnie usunięcie drugiego guza, z tej samej piersi, dlatego też starania o dziecko odłożymy chyba do czasu, aż będę po. Tak całkowicie to się uspokoję, gdy za 2 tygodnie odbiorę wyniki biopsji i przeczytam, że zmiany były niezłośliwe. Trzymajcie kciuki!

piątek, 17 grudnia 2010

Nie będę Was trzymała dłużej w niepewności... Diano niestety muszę Cie zmartwić - nie jestem w ciąży (jeszcze nie)... Dokonała się jednak wielka zmiana w moim życiu...po raz pierwszy, jak długo żyję...pofarbowałam włosy na inny kolor. Generalnie w chwili obecnej jestem... RUDA :) Wciąż jeszcze jestem w szoku :) W pracy wszyscy są zachwyceni, mojemu mężowi też się podoba (twierdzi, że zawsze miał słabość do rudych), a ja próbuję się przyzwyczaić.

Z innej beczki... jutro biopsja, z każdą koleją godziną moje przerażenie rośnie... Chciałabym mieć to już za sobą :(

czwartek, 16 grudnia 2010

Nowina???

Zastanawiam się intensywnie, pewna sprawa nie daje mi spokoju...Mam nadzieję, że już wkrótce będę mogła podzielić się z Wami pewną nowiną... Póki co, cicho sza :)

poniedziałek, 13 grudnia 2010

Z małym poślizgiem-Mikołajki

Pierwsze Mikołajki za nami, a właściwie już drugie w życiu naszej córci, jednak w ubiegłym roku Mała "nie wiedziała jeszcze o co kaman" :) A teraz już wie...oczywiście był upominek od mamusi i tatusia...znaczy się od Św. Mikołaja chciałam powiedzieć. Hania nie dostała prezentu rano, bo obawiałam się, że będą problemy z wyjściem do niani :) W związku z tym, że Hanulka była grzeczną dziewczynką (powiedzmy) dostała od Świętego kredki, drewniane puzzle, książkę "Moje pierwsze święta Bożego Narodzenia", 3-częściowy komplecik oraz słodycze. Nie wiem, jak Mikołaj zmieścił to wszystko do bucika, zresztą, kto jak nie On... :)
Jeśli chodzi o przygotowania do Świąt, to idą one pełną parą. Prezenty już prawie dla wszystkich zakupione, zostali jeszcze tylko drobne upominki dla mojego brata, jego żony i rodzeństwa Łukasza. Jeśli chodzi o dzieciaki to czekamy jeszcze tylko na ostatnie przesyłki z allegro i wszystkie Maluchy zostaną w Wigilię obdarzone podarunkiem. Hanulka dostanie zestaw sprzątający (tj. odkurzacz, miotłę, mopa, małą zmiotkę), matę wodną, lalkę interaktywną, oraz Misia Edusia. Do tego dołączymy fajną pidżamkę i Niunia powinna być zadowolona.
Mój małżonek zostanie obdarzony słuchawkami Philipsa, swetrem i być może jeszcze jakim drobiazgiem. Na Mikołaja dostał zegarek, z którego cieszy się jak dziecko. Fajnie tak sprawiać innym prezenty. Ciekawe, co ja znajdę w tym roku pod choinką...
Czekam na  święta, bo będą to dla nas święta wyjątkowe...spędzone z naszą Córeczką, która bardzo bystrą i mądrą dziewczynką. Co dzień zaskakuje nas wciąż nowymi umiejętnościami,  wypowiadanymi słowami - nie jestem w stanie wszystkiego zapamiętać, tyle już tego jest. Postaram się zebrać wszystko do kupy i w następnym poście opisać, co potrafi nasza mała Myszka.
Chciałam wstawić jakieś zdjęcie Hanulki, ale niestety popsuł nam się aparat.

wtorek, 30 listopada 2010

Jojo - odwieczy wróg

Jeszcze pół roku temu głośno chwaliłam się kolejnymi gubionymi przeze mnie kg. Niestety znów powtarza się dobrze znana mi historia...najpierw wielki zryw, spadek wagi, obiecanki, że nigdy więcej, że tym razem to już na zawsze, a potem stopniowy powrót do "normalnego" jedzenia i...po kilku miesiącach ...JOJO. Od powrotu do pracy nie przytyłam wiele, jednak na tyle dużo by znów się z tym źle czuć. Zastanawiam się, jak podejść do kwestii jedzenia, aby raz na zawsze zmienić sposób myślenia o tym! Z opowieści rodziców wiem, że zawsze byłam pulchnym dzieckiem, odkąd też pamiętam walczę z wagą. Gdzieś tam w środku mnie siedzi paniczny lęk przed tym, że Hania będzie otyłym dzieckiem. Dobrze wiem, że dużo zależy od sposobu odżywiania dziecka i dlatego staram się, aby wszystkie babcie i ciocie nie karmiły mojego dziecka czekoladą, batonikami itp. Nie oznacza to, że Hanka nie dostaje słodyczy - dostaje, ale staram się to kontrolować. Zamiast kolejnej kostki czekolady wolę, żeby zjadła owoc lub ewentualnie chrupka kukurydzianego... Mam nadzieję, że wda się w Łukasza i nie będzie miała w przyszłości problemów z wagą... póki co jest całkiem zgrabną pannicą :)
A ja...wciąż zastanawiam się od czego zacząć...Dziś doszłam do wniosku, że moim błędem jest to, iż w pracy jem jak wróbelek, a za to po powrocie do domu (gdy jestem okropnie głodna) nadrabiam z nawiązką. Spróbuję jeść więcej w pracy, a popołudniu zakończyć jedzenie na obiedzie (w moim domu obiad jemy ok 16.00). Chciałabym też przeprosić się z kijkami i zacząć znów regularnie chodzić. Myślałam o bardzo popularnej ostatnio diecie Dukana, jednak moja przyjaciółka sprowadziła mnie do parteru. Skoro myślę o ciąży to do odchudzania muszę podejść z głową :/ Przerąbane...

Ps. Nowy termin biopsji mam wyznaczony na 18 grudnia na 10.30. Ok godziny 9.00 mam stawić się na izbie przyjęć, coby zdążyli przyjąć mnie na oddział. Zostałam również poinformowana o konieczności wykonania badania krwi (ogólna morfologia, krzepliwość, HBS i HCV) , na które onkolog oczywiście NIE wypisał mi skirowania - koszt 60,00zł. Chyba spróbuję jednak zdobyć skierowanie na badania od mojego gina, do którego idę na kontrolę po usunięciu nadżerki.
Byle do świąt...

czwartek, 25 listopada 2010

15 miesięcy

Zacznę od tego, że bardzo dobrze czuję się na bloggerze. Obawiałam się, że nie będę się potrafiła tu odnaleźć, a tu okazuje się, że całkiem dobrze mi poszło :) Widzę, że nie tylko ja tak uważam. Coraz więcej z Was również tu zagrzało miejsce na dłużej... Jak tak dalej pójdzie, to na Onecie nikt nie zostanie... No cóż, tak to jest, gdy nie szanuje się klientów.

A teraz parę słów na temat naszej małej Terrorystki. Nie mogę niestety inaczej nazwać naszej Córci :) Wyraźnie weszła w okres buntu, histerii i wymuszania płaczem. Histeria jest stałym elementem naszej codziennej rzeczywistości. Mała wymusza płaczem wszystko, właściwie powinnam napisać, że "próbuje wymuszać". Póki co jesteśmy twardzi i nie dajemy się. Obecnie te ataki wywołują u nas uśmiech, jednak na początku nie było nam wcale do śmiechu. Teraz przyjęliśmy powszechnie stosowaną technikę - ignorujemy wrzaski, tupanie nóżkami oraz rzucanie się na podłogę (swoją drogą ja na to wpadłam w wieku ok 2 lat, a Hanka już teraz).
Nasza maleńka córcia z każdym dniem zmienia się coraz bardziej. Gada jak najęta - w słowniku Hanulki pojawiły się kolejne słowa: dom, odź (chodź), dać, papuć, Ola (wie już jak mamusia ma na imię), kako (kakao, kółko) i kilka innych, które w tej chwili nie przychodzą mi do głowy. Hania wspina się na wszystko, na co da się wspiąć. Włazi na krzesło, z niego na stół, wspina się na tapczan i biega po nim jak szalona, a nam włosy dęba stają. Uwielbia oglądać książeczki, zwłaszcza ze zwierzątkami i bajeczkę o Królewnie Śnieżce. Moja mama często śpiewała jej piosenkę "Hej ho, hej ho, do pracy by się szło", i Hanulka maszeruje wówczas i tak śmiesznie rusza rączką. Ulubioną zabawą jest w dalszym ciągu "Kółko graniaste", nie myślcie sobie, że bawimy się same. Gdy tylko jest ktoś jeszcze w pokoju, to Mała podchodzi, łapie za rękę i woła "odź". Ponadto potrafi pokazać oko, ucho i nos. Uwielbia kąpiele w wannie i zabawy ze swoją lalą (ma bobasa  naturalnej wielkości). Wciąż grzebie nam w szafkach, zwłaszcza tych z przyprawami, wyrzuca ziemię z doniczek, ucieka po schodach na piętro. Wciąż broi, ale jest przy tym taka słodka. Najpiękniejsze chwile to te, kiedy przybiega, zarzuca rączki na szyję i całuje nas namiętnie :) Oślini nas przy tym niemiłosiernie. Wiele radości nam przysparza, z każdym dniem jest coraz fajniejsza. Hanka rośnie, jak na drożdżach, jest wysoka, jak na swój wiek i dość szczuplutka (wszystkie spodnie są na nią w pasie za duże), ma już 10 ząbków, które dzięki Bogu wyrzynają się prawie niezauważalnie. Ponadto przesypia nam noce-chodzi spać ok. 19.30 - 20.00, a budzi się ok 6.00 rano. Niania twierdzi, że Hania jest złotym dzieckiem, nie sprawia żadnych kłopotów (Niania małą uwielbia, bo to jedyna dziewczynka w jej otoczeniu - sama ma 4 wnuków i żadnej wnuczki :))
Obserwując, jak Hanulka się rozwija, budzi się we mnie tęsknota za kolejnym dzieckiem. Daj Boże, abyśmy mogli już wkrótce znów cieszyć się z dwóch kreseczek.

poniedziałek, 22 listopada 2010

Powyborczo

Kochane moje, dobrze wiedzieć, że jesteście :) Obiecuję, że odpowiem na wszystkie komentarze, gdy tylko odeśpię dzisiejszą wyborczą noc. Od 40 godzin jestem na nogach, dzisiejszej nocy nie zmróżyłam oka. Siedziałam w komisji wyborczej (to mój pierwszy raz) od 6.00 rano wczoraj do 5.45 dziś rano. Rano wróciłam do domku, zrobiłam mężowi śniadanko, wyprawiłam Hankę do niani, a następnie samą siebie do pracy. W firmie przez 8 godzin walczyłam z opadającymi powiekami i szczerze mówiąc nie zrobiłam dzisiaj nic. Mogłam jednak wziąć dziś urlop i odespać. Jak zwykle chciałam zgrywać bohaterkę, jednak przeliczyłam się trochę ze swoimi siłami. Zmykam do łóżka. Już wkrótce obiecuję notkę na temat naszej małej terrorystki :)
Kochane moje! Było mi smutno, że nie komentujecie moich postów, teraz jednak Kantadeska zasugerowała mi, że nie włączyłam opcji komentowania anonimowego. Już się poprawiłam, więc liczę, że tym razem zostawicie po sobie jakiś ślad :) Będzie  mi niezwykle miło! Pozdrawiam Was cieplutko!

środa, 17 listopada 2010

Kiedyś pisałam, że tego bloga prowadzę dla siebie, że nie jest dla mnie ważne, czy ktoś go czyta, czy też nie. Teraz muszę się Wam przyznać, że to nie do końca prawda. Mimo wszystko fajnie wiedzieć, że ktoś tu zagląda, wymienia się doświadczeniami, czy też po prostu daje znak, że czasem o nas myśli. Niestety od momentu przeprowadzki na bloggera, mam wrażenie, że poza Adamową mamą nikt inny tu nie zagląda. :(  No cóż, wychodzi na to, że jestem próżną kobietą...
Przyznać muszę, że obawiałam się przeprowadzki na bloggera, wybierając to miejsce zasugerowałam się wieloma opiniami, które mówiły o tym, iż prowadzenie bloga jest tu o wiele prostrze. Wszystko jest o wiele bardziej przejrzyste, no i bardzo podoba mi się grafika. Uważam, że blog jest czytelny, na bieżąco mogę śledzić Wasze nowe posty... Czuję, że zagoszczę tu na dłużej. Gdyby tylko ktoś jeszcze tu czasem zajrzał...

poniedziałek, 15 listopada 2010

Tworzę

Zasiadłam do pracy i mam zamiar dzisiejszej nocy stworzyć projekt i zgarnąć z UE kupę kasy (dokładnie ok 50 tys zł) Kasa ma iść na zbożny cel, więc trzymajcie kciuki, aby się powiodło i aby mój projekt dostał dofinansowanie. Całą dokumentację konkursową muszę złożyć do piątku, więc czasu pozostało niewiele, tym bardziej, że w kwestii pisania projektów jestem laikiem. Idea jest wzniosła, więc nie ma co gadulić, tylko trzeba zakasać rękawy i brać się do pracy. Pozdrawiam!
PS. Odnośnie Hanuli - histerie ustały (mam nadzieję, że to nie jest cisza przed kolejną burzą), no i mamy kolejny ząbek :) - dolna lewa czwóreczka (prawa jest już na wylocie).

wtorek, 9 listopada 2010

Mała histeryczka?

Byłam dziś z Hanią u lekarza. Ten jej kaszel i katar nie dawał mi spokoju. Wolałam sprawdzić, czy przypadkiem nie zeszło jej na oskrzela. Na szczęście nic niepokojącego się nie dzieje. Pediatra zapisała nam krople do nosa i syrop na kaszel. 

Niestety ostatnio Hanula miewa napady histerii. Zdarzyło się to 4 razy, z czego ostatnie miały miejsce wczoraj. Przyznam szczerze, że nie wiem  co robić w takim momencie z moim dzieckiem. Te napady zdarzają się zawsze wtedy, gdy jest bardzo zmęczona. Wczoraj wieczorem, to już przeszła samą siebie, siedziała w łóżeczku i ryczała jak opętana. Do tego dostała ataku kaszlu i cała się osmarkała. Skapitulowała dopiero po 50 minutach, po prostu usnęła ze zmęczenia...Ja w tym czasie próbowałam ją uspokoić, ale nie dało się. W końcu przestałam zwracać na nią uwagę, tylko siedziałam przy łóżeczku. Po pewnym czasie Mała zaczęła się kłaść popłakując jeszcze troszkę, a po chwili spała. Moja cierpliwość była naprawdę na wykończeniu, ale nie poddałam się.
Powiedzcie mi, czy wszystkie dzieci przechodzą taki etap, czy po prostu moje dziecko to mała histeryczka? Mam tylko nadzieję, że jej to przejdzie. Pozdrawiam!

poniedziałek, 8 listopada 2010

Próba mikrofonu

Raz...dwa...trzy... Czy ktoś mnie słyszły???