czwartek, 28 kwietnia 2011

Ponarzekam sobie

Znów łapie mnie dół...Nie wiem czy to kwestia hormonów, czy ostatnich wydarzeń... Pewnie jedno i drugie. Ostatnie dni w pracy to dla mnie jeden, wielki...i tu powinno pojawić się bardzo niecenzuralne słowo. Z reguły trudno wyprowadzić mnie z równowagi, ale to co ostatnio wyprawiają moi podopieczni po prostu mnie przerasta. Wiem, że nie powinnam się denerwować, ale ja nie potrafię opanować tych złych emocji, które we mnie siedzą. Moja przyjaciółka uspakaja mnie i wspiera jak może, biorąc na swoje barki te najmniej przyjemne kwestie, ale ja nie mogę zrzucić na kogoś odpowiedzialności za swoją pracę. Dziękuję Ci Kochana za okazywane wsparcie!
Niestety sytuacja w pracy ma znaczący wpływ na moje fizyczne samopoczucie. Mam bóle podbrzusza, kołatania serca i momentami wręcz wewnętrznie się trzęsę. Do tego dochodzi ból pleców, drętwienie lewej nogi i ogromne uczucie zmęczenia. Po moim powrocie z pracy jestem strasznie wypompowana, a już od progu czeka na mnie moja mała "terrorystka". Hania nie da mi nawet obiadu zjeść, a już domaga się wyjścia "na dól" - przynosi swoje buciki, czapeczkę i inne niezbędne akcesoria i ciągnie mnie za rękaw w stronę drzwi wyjściowych. Pogoda ostatnimi czasy przepiękna, więc całe popołudnia spędzamy w piaskownicy.
Z moim mężem też jakoś ostatnio tak dziwnie. Jest między nami wiele niedomówień, on uważa, że wciąż się go czepiam, a ja znowu twierdzę, ze nic w domu nie robi (chodzi mi głównie o pomaganie moim rodzicom). Nie mam siły nawet z nim dyskutować, choć prawdą jest, że spędzamy ze sobą ostatnio mało czasu. To wszystko jakoś tak nakłada się na siebie i powoduje, ze jest mi bardzo żle...
Poza tym, Hania od prawie 2 tygodni choruje, ma kaszel, katar, kilka dni w zeszłym tygodniu gorączkowała, choć lekarz stwierdził, że osłuchowo jest czysta. Do tego wychodzą jej górne trójki i Mała bardzo ciężko to znosi (wszystkie inne zęby wychodziły "bezproblemowo"). Hanka tak zasmakowała syropu przeciwgorączkowego o smaku truskawkowym, że przed snem domaga się "jopku" - moja mała lekomanka (oczywiście, bez potrzeby jej nie podaję).
A na koniec, jedyna rzecz, która oprócz mojej córci mnie cieszy - od kilku dni czuję ruchy Maluszka.
Tak wygląda dziecię, które wyrusza na poszukiwania prezentów od Zajączka :)

Pozdrawiam!

czwartek, 21 kwietnia 2011

Do Diany

Diano poproszę Cię o zaproszenie na Twojego bloga - chyba o mnie zapomniałaś :) Pozdrawiam!

środa, 20 kwietnia 2011

Wracamy

Znów długo mnie  nie było, ale mam taką kołomyję w pracy, że szkoda gadać. Rozpoczęłam od kwietnia realizację mojego projektu i każda z Was, która miała kiedyś styczność z projektami POKL wie ile przy tym papierkowej roboty. Zaczynam żałować, że projekt dostał dofinansowanie, ponieważ nie mam nawet czasu na spokojne "ciążowanie: :) A z drugiej strony, może to dobrze... czas tak szybko płynie. Dopiero robiłam test ciążowy, a tu już przełom 4-5 miesiąca. W poniedziałek miałam kontrolną wizytę u lekarza. Podczas badania doktor zaniepokoił się stanem mojej szyjki, stwierdził, że jest "dziwna" i że koniecznie trzeba kontrolować jej stan. Nie wiem, co o tym myśleć, szczerze mówiąc trochę mnie to niepokoi. Lekarz kazał mi się oszczędzać, nie dźwigać, co jest trudne do zrealizowania mając w domu takiego szkraba jak Hania. Ustaliliśmy z lekarzem, że jeśli tylko coś będzie się dziać (bóle brzucha, plamienia, krwawienia) mam się natychmiast stawić się u niego w szpitalu. Póki co, nic takiego się nie dzieje, więc nie będę panikować. Lekarz pytał też, czy chcę iść na zwolnienie, jednak póki co, nie mogę sobie na to pozwolić - pójdę dopiero wówczas, gdy uda mi się projekt na dobre wdrożyć. Planuję pracować do końca lipca, ale co z tego wyjdzie - zobaczymy.
Z innych ciążowych wieści - pisałam ostatnio, że znamy wstępnie płeć Malucha - udało nam się w końcu dojść do porozumienia z mężem w kwestii imienia - nasz SYN będzie miał na imię JAN. Jeśli okaże się, że Jasiu jest jednak dziewczynką w wówczas zastanowimy się nad imieniem dla niej.
A tak poza tym - od kwietnia Łukasz zmienił pracę, z poprzedniej się zwolnił, choć trudno zwolnić się pracując bez umowy :) Finansowo wyjdzie na tym trochę gorzej, ale jest dużo spokojniejszy niż w poprzedniej. Ponadto czeka nas sporo rodzinnych imprez - w pierwsze święto idziemy na 45-lecie ślubu siostry mojej mamy, tydzień później na 18 - nastkę kuzynki, w maju mamy 2 przyjęcia (w tym moja chrześniaczka), w sierpniu i październiku wesela, ale na to październikowe z wiadomych powodów się nie wybieramy :) Szarpnie nas to strasznie finansowo, ale cóż robić... nie możemy odłożyć ani złotówki, bo wciąż są jakieś nowe wydatki, imprezy itp.
Jeśli chodzi o kompletowanie wyprawki dla dziecka, to nie nakręca mnie to już tak bardzo, jak w pierwszej ciąży. Nie oznacza to, że nie czekamy na przyjście malucha na świat - wręcz przeciwnie, jednak w tej chwili do pewnych zakupów podchodzę dużo rozsądniej niż w ciąży z Hanią. Z doświadczenia wiem, że sporo rzeczy jest niepraktycznych, dziecko szybko wyrasta lub po prostu nie mam potrzeby ich użytkowania. Zresztą przyjdzie jeszcze czas na wyprawkę...
A Hanula, jak to Hanula - broi za dwóch i daje nam radości za dwóch. Pięknie śpiewa piosenkę z programu dla dzieci "Barney i przyjaciele" ..."kocham Cię, a Ty mnie..." leżąc w łóżeczku wieczorem śpiewa ją sobie pod nosem i tak cudownie w jej wykonaniu to brzmi :) Niestety stała się tez ostatnio znów dość histeryczna - szybko się złości, próbuje wymuszać płaczem, czasem nas bije. Mam nadzieję, że szybko jej to przejdzie i znów stanie się naszym kochanym pieszczoszkiem. Ostatnio u małej furorę robi piaskownica - codziennie rano radosnym krokiem wędruje ze swoim wiadereczkiem, łopatką i grabiami do niani i tam pół dnia spędza w piasku. Biorąc pod uwagę zainteresowania pierworodnej Zajączek Wielkanocy postanowił przynieść jej taczkę oraz kolejny zestaw zabawek ogrodowych, ponadto na naszym podwórku już wkrótce pojawi się piaskownica. Od dziadków Hanula dostanie śliczną sukienkę balową, którą założy na siebie już w niedzielę.
Fajnie jest czekać na święta, gdy ma się w domu małe dziecko - nabierają one zupełnie innego wymiaru i znaczenia.

Nie mam siły więcej napisać, postaram się odzywać częściej. Buziaki!